niedziela, 17 marca 2013


Rozdział XXXIII – Żartem często pada wiele prawdziwych słów.

Ostatnio żartowałam! :) 
*
Oczami Jessicy:
- Nie wiem czemu wcześniej się tak zachowałam. Ale teraz wiem. Moje serce wciąż bije dla Ciebie i nie może przestać. Czujesz to? Czy czujesz to co ja? A może to pomyłka? Nie wiem, ale pragnę poczuć twoje dłonie na swych, mimo że teraz dla mnie jest to obce uczucie. Pragnę Ciebie. Odezwij się. – powiedziałam w stronę Ryana. Wiem, odważne słowa jak na mnie. Chyba świruję, ale już nie mogę się powstrzymać. Gdy go tylko widzę przeszywa mnie uczucie podniecenia, którego nie potrafię opanować. Pragnę go mieć całego dla siebie, całego w sobie. Czy ktoś rozumie moją aluzję? Chyba nie trzeba za długo myśleć, by się domyślić, że jestem napalona pierwszy raz od… właściwie to mój pierwszy raz, jednak te uczucie z każdą sekundą zyskuje na wielkości, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Czy to nie jest dziwne? Ta burza hormonów, która rządzi twoim organizmem, ruchami i umysłem.
- Jess, nie wiem czy to dobry pomysł. Chciałbym wiedzieć, czy ty tak się zachowujesz, bo nie pamiętasz jak – przerwał na chwilę. Staliśmy we dwoje w świetlistej nocy na podwórku przy jeziorze. Światło gwiazd odbijało się od tafli wody napawając moje serce jeszcze większym podnieceniem i szczęściem. Można rzec, że to idealny, romantyczny klimat na teoretyczny pierwszy pocałunek. O takim właśnie marzę od dawna. Nie pamiętam jak to jest chodzić z kimś w objęciach, miziając się co krok, ale wiem, że mimo moich poprzednich wyrzeczeń uczucie, które tak bardzo kryłam w sobie, nie wygasło do końca. Ten ogień wygasł, ale żar pozostał i wcale nie jest za późno by go rozjuszać. Wcześniej oszukiwałam samą siebie i nie tylko, ale chyba nie czułam się na siłach. Teraz jest zupełnie inaczej. Mam wrażenie, że jestem całkowicie inną osobą, ale w tym samym ciele. Poprzednie porażki mnie nie dotyczą, ich nie ma. Jestem tylko ja i moje nowe doświadczenia, a tamta smutna, poważna laska znikła, na zawsze. – jak się całuje i tak dalej. No wiesz. Nie chcę być twoim sprzętem doświadczalnym. Chcę znać prawdę.
- Ciekawi mnie jak to jest, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejszy jesteś ty. – zagryzłam dolną wargę – Chyba że ty tego nie czujesz, to wtedy cofam to co powiedziałam, żeby nie wyjść na napaloną idiotkę, która… – chłopak wciął mi się połowie zdania.
- Ja jestem napalony. – Mimo że nasze twarze przysłaniał gęsty mrok dostrzegłam zawstydzenie chłopaka i lekki rumieniec wylewający się na jego, jak i za równo moje policzki.
- Kochasz mnie jeszcze? – zacisnęłam powieki zaklinając w duchu, żeby nie zaprzeczył i nie odrzucił mnie, boję się tego. To spotkanie było takie nagłe, zupełnie niezaplanowane. To ja go tu ściągnęłam, a on na m o j ą prośbę urwał się z spotkania, jak dla chłopaków ważnego, z kumplami i grania w nogę.
- Tak. Nie da się zaprzeczyć. I szczerze mówiąc nie przestałem, ale ty nie chciałaś słyszeć o niczym więcej niż przyjaźni. Bolało mnie to, ale nie tak jak wiadomość o tym, że trafiłaś do szpitala i że – jego głos zadrżał – w każdej chwili możesz… umrzeć. Pamiętasz może tą noc gdy mi wybaczyłaś? – chciałam coś wtrącić, ale on jedynie pokręcił głową. – No jasne, że nie pamiętasz. Przecież o takich szczegółach zapomniałaś przez tą amnezję.
- Nie zapomniałam. – chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a w jego oczach dostrzegłam dumę.
- Tamta noc była dokładnie jak ta. Piękna, jasna, a gwiazdy świeciły tak mocno, że mogłem doskonale odczytać to co się dzieje w twojej duszy.
- Niby jak?
- Przez oczy, kochanie. – uśmiechnęłam się sama do siebie słysząc jak mnie nazywa. – To jest doskonałe odbicie piękna twojej duszy. – może mnie tego nauczy. No znaczy się patrzenia przez oczy w głąb duszy. – Kocham Ciebie.
- Ja Ciebie też. – nasze usta po chwili złączyły się w jedną całość, natarczywie się o siebie ocierając. Ta chwila trwała wiecznie. I miała już się nie skończyć. Pragnę umrzeć w tej pozycji i z tą osobą. Nie wiem czy słyszeliście, ale tylko małżeństwa szczerze się kochające umierają jeden po drugim, czyli, że umiera jedna osoba, a po kilku dniach, jak nie szybciej. Po prostu po krótkim czasie i ta druga odchodzi. Otworzyłam lekko swe powieki by móc przyjrzeć się mojej miłości i aż się zdziwiłam, gdy zauważyłam, że Ryan zrobił to samo. Szybko speszona przymknęłam oczy. Wplotłam swoje dłonie w jego bujne włosy i przyciągnęłam bliżej siebie tak, że nic nie mogło przecisnąć się przez nasze połączone ciała. Czułam się cudownie. Pocałunek w świetle gwiazd przy pięknym, krystalicznie czystym jeziorze. Jednak ja pragnęłam więcej. Pragnęłam pójść na całego, chciałam jego!
- Nie powinniśmy – szepną zdyszany wprost do mojego ucha.
- Nic nas nie zatrzyma. Ten wieczór jest nasz. – przygryzłam jego dolną wargę nie mogąc powstrzymać swojej ekscytacji. Eliza, jedna z moich wytapetowanych kumpel, powiedziała, że to jest zajebiste. A gdy chłopak jest wprawiony czujesz się jak w niebie. Ale czy ja wiem. To mój pierwszy raz, więc fajnie byłoby gdyby jego też był. Nie byłabym jedyną zieloną w towarzystwie. Jednak chęć poznania tajemnic jego ciała przyciąga mnie coraz mocniej.
- Jesteś pewna?
- Nigdy nie byłam bardziej. – swoją wolną dłoń przesunęłam na jego tyłek ściskając jeden z pośladków. Oderwałam usta od jego, łapczywie pobierając powietrze do płuc. Wyplotłam dłoń z jego włosów i wsunęłam pod jego koszulkę. Gładziłam opuszkami palców każdy centymetr jego ciała, czując wszystkie mięśnie.
- Gdy będziesz chciała skończyć, mów. – powiedział przez westchnienie szczęścia. Jego jęki powodowały, że pragnęłam go jeszcze bardziej. Moje podniecenie sięgało granic. Ryan nieśmiało zaczął rozpinać guziki od mojej koszuli w kratę. Stykaliśmy się czołami czule patrząc sobie w oczy. Po chwili moja bluzka leżała na ziemi. Odwróciłam się tyłem do chłopaka i opierając się o niego plecami zjechałam ku ziemi, ocierając się tyłkiem. On zadowolony jeździł dłońmi wzdłuż mego ciała, gdy ja podnosiłam się ku górze jeszcze bardziej naciskając na niego dupą. Poczułam twardy pagórek w okolicy jego bioder. Stanęłam na powrót przodem do Ryana . Zwinnym ruchem ściągnęłam jego t-shirt. Moje dłonie jak opętane, krążyły po klacie chłopaka, natomiast on znacznie szybciej niż poprzednio zdjął mój biały podkoszulek… Leżeliśmy całkiem nadzy, turlając się po zielonym trawniku. Złączeni w gorącym pocałunku byliśmy jak w niebie. Jego sterczący penis naciskał na mój brzuch. Moje podniecenie nie mogło być większe. Już nie możemy zawrócić. Co się stanie to takie zostanie, ale nie żałuję niczego co aktualnie dzieje, wręcz przeciwnie. Nigdy nie czułam się lepiej! Ryan oderwał się ode mnie gwałtownie i przykucną nade mną. Czekałam aż zadziała. Nie wiem czy będzie boleć, ale wiem, że to już pora. Na mym nagim tyłku poczułam jego ciepły dotyk, a przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Jego penis odszukiwał wejścia we mnie, aż w końcu, po krótkiej chwili, je znalazł. Wsuną się delikatnie w głąb mojej pochwy, na co ja głośno jęknęłam.
- Boli? – szepną.
- Och. Ryan. Rób to do cholery i nie pytaj! – wydyszałam, kurczowo ściskając trawę. Zaczęło się. Uprawialiśmy seks. Czułam każde wsunięcie i wysunięcie jego w swoim ciele. To takie przyjemne. Dłoń chłopaka powędrowała w stronę mojej pochwy i po chwili gładziła mały guzik się w niej znajdujący, a druga jeździła po moich biodrach. – Skąd to znasz? – wysapałam, łapczywie łapiąc powietrze.
- Czytałem, że dla was jest to przyjemne. – yhym. Czytałem. Pewnie naoglądał się pornosów i mówi teraz, że jest wielce inteligentny, ale ma rację. Jest jeszcze lepiej niż było. Chłopak przyśpieszył, głośno stękając.
Oczami Justina:
- Bieber, wzywaj pogotowie! – krzykną facet zaglądając we wnętrze kamiennej świątyni. Wykręciłem więc szybko numer i podałem wszystkie potrzebne dane, by móc naprowadzić karetkę w odpowiednie miejsce. Po chwili grupa specjalistów wyciągnęła ocalałego z trumny i szybko odjechała na sygnale do szpitala, nie dając mi nawet tej możliwości, by móc zobaczyć komu JA uratowałem życie. Szczęśliwy ruszyłem do szpitala. Ciekawość zżerała mnie od środka. Chciałem poznać tego szczęściarza. A tak w ogóle to ciekawe jak wygląda człowiek uratowany od śmierci. Cały wychudzony, skóra w połowie rozłożona i tak dalej. Ale wciąż czuję ten smród, który wydobył się spod kamienia, gdy tylko go otworzyliśmy. Wciąż ten nieprzyjemny smród mi towarzyszy. Dziwna mieszanka zapachów, której nie mogę określić. To tak jakby zmieszać najgorsze wonie świata i wciąż byłoby za mało. Wyobrażacie sobie? Wymioty same się wam podsuwają w stronę gardła? Jeżeli tak, to jest podobne uczucie jak się powącha z g n i ł e g o człowieka.
Gdy już chciałem wejść do sali, w której znajdował się ocalały, wredna pielęgniarka odsunęła mnie od drzwi i niemalże warcząc powiedziała.
- Wstęp wzbroniony. Naucz się czytać, smarkaczu.
- Gdzie niby pani to widzi? – rozejrzałem się dookoła i nigdzie nie dostrzegłem takowej tabliczki. Kobieta prychnęła i ruszyła przed siebie posyłając mi złowrogie spojrzenie. Co ona sobie myśli? Że jej posłucham? Mogę sobie kupić ten szpital i wciąż będę nadziany. Nie obchodzą mnie bezsensowne zakazy zadane przez tą kobietę. Co ona ma w tym łbie? Już chyba jej się kompletnie posrało w środku.
____
Wiem. Rozdział nudny i krótki, ale musiałam coś szybko napisać i dodać :) Zauważyłam w komentarzach, że brakuje wam namiętności, które kiedyś towarzyszyły GŁÓWNYM bohaterom, więc postanowiłam poświęcić ten rozdział, niemalże całkowicie Jess. :) Pomysł przyszedł nagle i wgl. Ale szczerze to nie jestem zadowolona z tego co napisałam.
Widzę, że większość z was jest na wakacjach. Mogę to stwierdzić po tak niewielkiej ilości komentarzy, no ale cóż. Każdy ma SWOJE życie.
Już was nie zanudzam. Następny rozdział nie mam pojęcia kiedy dodam…
Mój nowy blog: http://moja-wlasna-historia-z-jb.blog.onet.pl/
Są już 2 rozdziały :P
 serce 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz