Rozdział 2: Co się stało?
przez floweroflove, 27.lis.2012, w Rozdziały
Obudziłam się następnego dnia. Czułam pulsujący ból głowy, który był nie do wytrzymania. Słyszałam krzątanie się babci w kuchni, nie miałam jednak ochoty z nią teraz rozmawiać. Z pewnością usłyszę cała masę krytycznych słów jeżeli widziała w jakim stanie byłam wczoraj.
Zastanawiało mnie to jak wróciłam do domu. Ostatnie co pamiętam to zamglony obraz Michael’a, który przedstawiał nam swojego nowego kumpla… Aa, no tak! To był Justin Bieber. Jak mogłabym zapomnieć. W końcu niecodziennie widzi się gwiazdę, ale też co dzień nie pada się pijanemu przed znaną osobistością. Czułam się fatalnie. Co ludzie o mnie pomyślą?!
Było mi tak niedobrze, że nie byłam w stanie wziąć komórki, która była na szafce obok łóżka. Chciałam zadzwonić do Mercedes i zapytać co się ze mną do cholery działo?! Jednak to musiało poczekać, bo moje ciało odmówiło posłuszeństwa.
Nagle usłyszałam, że babcia idzie po schodach i kieruje się do mojego pokoju. Gdy weszła prawie natychmiast obawa przed jej gniewem postawiła mnie na nogi. Popatrzyła się na mnie i powiedziała:
-Niezły popis wczoraj dałaś… Co ludzie o tobie pomyślą?! Jak mogłaś się tak zachować?! Zobaczysz, teraz wszyscy sąsiedzi będą cię wytykać palcami – krzyczała z wściekłości.
Babcia dużą wagę zwracała na opinię innych ludzi. Starała się, żeby sąsiedztwo miało nam za przykładną rodzinę. Prawie jej się to udawało, gdyby nie fakt, że i tak każdy znał prawdę o mamie, która mnie porzuciła i ojcu, który nie interesuje się domem. Myślę, że raczej wszyscy byli dla nas mili po prostu z powodu, że tak im wypadało według ich ustalonych manier. Starałam się nie wyróżniać z tej społeczności, nigdy wcześniej nie upiłam się do nieprzytomności. Zawsze starałam się iść do domu „prosto”, aby nie wzburzać niczyich podejrzeń. Tym razem się nie udało. Nie chciałam się odzywać bo i tak ledwo znosiłam ten dręczący ból głowy. Babcia nadal toczyła swój dialog do mnie:
- A ten chłopak Stuartów i ten drugi?! Pewnie śmieli się z tego jak dziewczyna może się tak zachowywać!
No tak! Pewnie George i Michael mnie odwieźli. Musze potem iść do nich i podziękować. Teraz jednak chciałam nakryć się kołdrą i spać, ale babcia miała wobec mnie inny plan:
- O nie, nie, nie! Dałaś radę pić, więc dasz radę posprzątać w całym domu. Na kaca najlepsza jest praca!.
„Taaak-pomyślałam- z którego mądrego czasopisma to wyczytałaś babciu?”. Mimo wszystko musiałam zrobić to co mi kazała. To był jeden z gorszych dni w moim życiu.
Poranne czynności, które zazwyczaj zajmują mi około 10 minut tym razem przeciągnęły się do 30. Czułam się okropnie. Musiałam się wziąć w garść i zacząć sprzątać. Normalnie zajęłoby to z 3 godziny, jednak tym razem przeciągnęło się do późnego popołudnia. Z jednym babcia miała rację – pomogło! Czułam się o niebo lepiej. Teraz musiałam zrobić dwie rzeczy, po pierwsze: przeprosić babcie, po drugie: podziekować chłopakom.
Po cichu zeszłam na parter. Babcia przygotowywała kolacje. Cichym głosem odezwałam sie do niej :
-Babciu?
-Słucham. – odpowiedziała, a w jej głosie można było dosłyszeć się złośći
-Prze… No bo.. Przepr. – jąkałam się
Tak, to kolejna rzecz, która przychodzi mi z trudem – przepraszanie. W końcu jednak zebrałam w sobie wszystkie siły i głośno powiedziałam:
-Przepraszam!
-Wiesz, że nie potrafię się na ciebie długo gniewać.
Przytuliłam ją. Tak bardzo cieszyłam się, że jest. Ona jednak popatrzyła mi się w oczy i powiedziała:
-Pamiętaj Karen, że jak sobie pościelisz tak się wyśpisz. To jak kierujesz swoim życiem będzie świadczyło o tym jak widzą cię inni ludzie. Jeśli będziesz doprowadzała się do stanu nietrzeźwości to będą cię mieli za alkoholika i nie bedą mieli do ciebie zaufania. Jeżeli jednak będziesz dawać dobry przykład to los pokieruje tobą szczęśliwie.
-Wiem babciu. To był ostatni raz, obiecuje.
Wyszłam z kuchni. Poszłam się wykąpać po dniu pracy, bo zaraz chciałam odwiedzić Michael’a. Weszłam pod zimny prysznic. Dziesięć minut i gotowe. Wysuszyłam się ręcznikiem. Wzięłam z szafki jeansy i koszulkę. Ubrałam się, wzięłam swoja deskorolkę i pojechałam w stronę domu Michael’a. Jazda na deskorolce to moja pasja. Uwielbiam jeździć, bo to dla mnie odcięcie od rzeczywistości. Wtedy jestem sobą. Jechałam a lekki, ciepły wiatr rozwiewał moje brązowe włosy. Z oddali widziałam już dom Stuartów. Po chwili naciskałam na dzwonek. Otworzył mi Michael:
- Cześć Michael, nie przeszkadzam?
-Nie, jasne, że nie. Wejdź.
Dom wygladał jakby nie wydarzyła się tu żadna impreza. Patrzyłam z niedowierzaniem.
-Robi wrażenie co nie? – zaśmiał się Mike.
-Jakby nic sie nie wydarzyło – odpowiedziałam mu patrząc na niego ze zdumieniem – Michael, dziekuje, że wczoraj z Georgem odstawiliście mnie całą do domu. Przepraszam za wszystko.
Michael patrzył na mnie z dziwną miną:
-Gdybyś królewno nie piła to wiedziałabyś komu dziekować – śmiał się w niebogłosy Michael – Musiało byc z toba naprawdę fatalnie.
-A więc? Komu mam podziękować?
-Oj ja też pomogłem … trochę. Ale to mój dobroduszny kolega Justin rzucił się w Twoja stronę i uparł sie, ze trzeba cie zawieść do domu. Dla niego musisz podziekować.
Patrzyłam ze zdziwieniem. Nie wiedziałam co powiedzieć, było mi strasznie głupio, ale nie przejmowałam się nieco i odpowiedziałam:
-Ohh. Więc problem z głowy. I tak go więcej nie zobacze, wiec podziekuj mu ode mnie.
-Niekoniecznie. Należy mu się głupie „dziekuję” za cała fatyge – puścił mi oczko.
-Michael, nie bede go szukać, zeby mu powiedziec zwykłe dziekuje.
-Nie musisz go szukac, powinien być u mnie nidługo.
Byłam zmieszana, nie chciałam go spotkac za wszelka cenę.
-Przepraszam Michael, spieszę się. Musze uciekać.
-Ale myśle, że zaraz tu będzie.
-Sorki. Pa.
Zaczełam kierować się w stronę drzwi. Wskoczyłam na deskorolke i zaczęłam pedzić w stronę domu. Jednak nie było mi dane dojechać szczęśliwie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz