Drzwi otworzył jej Michael.
-Cześć … Mogę?
-Karen? Nie wierzę, że cię widzę. Nie widziałem cię wieki. Co u ciebie? Wejdź.
Chłopak zaprosił ją do salonu. Tam też zobaczyła swoją przyjaciółkę. Nie wyglądała jak ona. Nie, to z pewnością nie była ta sama Merc co kiedyś. Ona była … była w ciąży, więc według Karen nie mogła wyglądać dobrze.
-Mercedes?
-Karen? – dziewczyny się przytuliły – nie wierze ze tu jesteś, ty chodzisz – Merc załamał się głos – tak bardzo cię przepraszam że nie było mnie przy tobie
W oczach obu dziewczyn pojawiły się łzy.
-Nic nie szkodzi Merc. Może i lepiej że nie musiałaś mnie oglądać w takim stanie jakim byłam.
-Cieszę się, że miałaś Justina….
-Tak… – zaczęłą Karen – on…
-Znamy całą prawdę Karen – Michael wtrącił się do rozmowy – wiemy, że to jakby on spowodował wypadek.
I tak przez następne dwie godziny rozmawiali o ciąży Mercedes, o jakże krótkim związku Karen i Justina i o powrocie Karen do zdrowia. Okazało się, że gdy rodzice Merc dowiedzieli się o ciąży przestali się odzywać do córki i przeprowadziła się do chłopaka.
-Kiedy urodzi się dziecko weźmiemy ślub. – Michael był wniebowzięty
-Nie chcecie tego zrobić zanim się urodzi dziecko?
-Karen, chce iść do ołtarza a nie się do niego toczyć na czworaka.
-Jak to na czworaka? – Karen była zdziwiona
-To będzie chłopiec. – Michael usiadł dumnie – mój syn. A więc będzie silny
-Cudownie. A więc będzie tak silny, że Merc nie dojdzie do ołtarza – wszyscy zaczęli się śmiać
-Chcielibyśmy żebyś została matką chrzestną naszego dziecka, zgodzisz się na to?
-Ja? Naprawdę? Tak, oczywiście. To będzie dla mnie… zaszczyt – Karen po raz pierwszy od ostatniego czasu była taka szczęśliwa – a kogo bierzecie na ojca chrzestnego?
-Justina, to mój przyjaciel, najlepszy.
Z jednej strony Karen nie zdziwiła ta wiadomość, ale z drugiej powstał pewien kontrast. Justin wspominał, że chce mieć dziecko z Karen, więc teraz będzie je miał w sensie duchowym. Nie planowali tego, ale w końcu coś ich połączy.
-Karen? – Michael zwrócił się tym razem poważnym tonem – wybaczysz Justinowi?
-Nie wiem Michael. Justin się do mnie nie odzywa, a i ja nie chce do niego dzwonić. Nasz związek był chyba pomyłką. Lepiej jak każdy pójdzie w swoją stronę.
-Rób jak zechcesz Karen, ale pamiętaj że on cierpi. Dzwonił do mnie wczoraj… jest załamany. Nie radzi sobie i potrzebuje wsparcia.
Te słowa wybiły dziewczynę z rytmu. Justin sobie nie radzi? Niemożliwe, przecież jest taki silny, opanowany i pewny siebie. Czy możliwe jest, że to przez nią? Zaczęła się od tej pory zastanawiać czy może jest jedyną osobą, która może mu teraz pomóc.
Wieczorem, około 19 pojechała do agencji modelek. Tam spotkała się z Fernando. Dziś miała swoją pierwszą sesję od dnia wypadku.
-Musisz się dziś postarać dziewczyno, ludzie oczekują od ciebie o wiele więcej po tym co przeszłaś. Teraz jesteś dla nich wzorem do naśladowania, bo podniosłaś się z samego dna.. – powtarzał Fernando.
Tak też Karen zrobiła. Co z tego, że była rozkojarzona wiadomościami o Justinie. Nie wiedziała co myśleć, ale postanowiła nie wierzyć w plotki o Selenie i nim. Uwierzyła Michael’owi. Teraz czekała ją sesja do magazynu, potem wywiad. Małymi krokami wracała na scenę modelingu.
Po sesji wychodząc w stronę wyjścia wpadła na Selenę.
-Cześć
-Cześć – odpowiedziała oschle Selena
Minęły się, ale i jedną i drugą nurtowało parę rzeczy. Jakby w tym samym czasie odwróciły się twarzą do siebie.
-Możemy gdzieś pogadać? – spytała już normalnie Selena
-Jasne.
Poszły do pobliskiej kawiarnii. Zamówiły herbate, bo na kawę było już za późno.
-Karen… Wiem o tobie i o Justinie… Wiem o całym tym wypadku i że to wina jego
-Justin mówi ci wszystko?
-Karen… Wiem, że on jest w tobie zakochany… ale..
-Selena, proszę. Powiedz mi wszystko choćby to miała być bolesna prawda. Czy te zdjęcie w gazetach… Czy coś was łączy
-Nie czuję do Justina nic… Już nie. Obawiam się jedynie, że on nie do końca skończył ze mną
-To znaczy?
-Nie chce stawać ci na drodze do szczęścia i nie będę, ale ten dzień kiedy zrobiono to zdjecie… Przyszedł do mnie…. Próbował pocałować. Myślę, że on nadal coś do mnie czuję.
-Wiedziałam, że coś jest nie tak
-Karen, w tej branży trzeba uważać nawet na osoby ci bliskie. Showbiznes to inne życie.
-W takim razie ja już nie chcę być w tym życiu…
-Wiem, że teraz możesz cierpieć. Uwierz mi ja też cierpiałam przez Justina a Justin cierpiał przeze mnie. Musiałam ci to powiedzieć, ktoś musi ci uświadomić, że nie istnieje prawdziwa miłość wśród nas.
Karen zaczęła płakać. Słowa Seleny wzięła sobie głęboko do serca, choć nie chciała w nie do końca uwierzyć.
-Myślałam – zaczęła dalej Karen – że Justin jest inny i że ten świat jeszcze tak mu nie namącił w głowie
-To dobry chłopak, ale jest coraz bardziej zagubiony.
-A nie pomyślałaś, że potrzebuje pomocy?
-Karen, ty nie będziesz potrafiła mu pomóc…
-A kto potrafi? Ty?
-Siedze w tym dluzej od ciebie, wiem co z czym gra…
-Chcesz wrocic do Justina?
-Wróce do niego tylko wtedy kiedy będzie tego potrzebował…
-ja go kocham Selena….
-Nie Karen. Miłość nie istnieje. Tu liczy się tylko to, aby przetrwać na szczycie i nie zostać zapomnianym.
Jak myślicie? Czy słowa Seleny coś zmieniły? Może nie na samym początku, ale owszem. Karen z godziny na godzinę uświadamiała sobie coraz bardziej, że to właśnie chyba na tym polega. Człowieczeństwo umiera, gdy wypierasz się samej siebie. Selena to zrobiła. Nie jest sobą odkąd stała się rozpoznawalna na całym świecie. Zaprzedała duszę biznesowi. To samo zacyzna się dziać z Justinem. Oni po prostu są już w tym po uszy i nigdy z tego nie wyjdą. Nie są już sobą, teraz to roboty . Roboty showbiznesu.
Ta polityka nie kręciła Karen i chciała poszukać innej drogi wejścia na szczyt. A co z Justinem? Mimo, że serce jej pękało to wiedziała, że Selena zrobi wszystko żeby nie dać o sobie zapomnieć i omami go swoimi wdziękami. Karen nie chce w tym uczestniczyć.
9 Marzec 2013 o 9:52 PM
10 Marzec 2013 o 9:11 AM
Kocham twoje opowiadanie